aaa4
Dołączył: 16 Sty 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:22, 16 Sty 2018 Temat postu: |
|
|
Buty i suknie miala wilgotne od deszczu. Spojrzala na maly zegarek, ktory nosila na przegubie. Niebawem nastanie swit. Jesli to stworzenie nie pospieszy sie z umieraniem, suknia przesiaknie na wylot i Carlie bedzie musiala sie przebrac, zanim Una zejdzie na sniadanie.
Lecz rzeczy Jacka musialy dobrze plonac mimo wilgoci, bo kiedy wciagnela powietrze, wyczuwala wyraznie won dymu.
Carlie nigdy nie podzielala tych wszystkich nowoczesnych pogladow na role kobiety. Uwazala, ze wstepujac w malzenstwo, kobieta wyrzeka sie samodzielnego bytu i staje sie czescia swego meza, przyjmuje jego marzenia, ambicje i zamiary. I tak tez oddala sie Rylanowi - bez zastrzezen czy warunkow, nie pozostawiwszy sobie nawet najmniejszej czastki. Teraz jednak wydawalo jej sie, ze Lispeth miala racje, kiedy mowila, ze pewne rzeczy sa sprawa kobiet. Bo byla przekonana, ze gdyby teraz na jej miejscu znalazl sie mezczyzna, jakikolwiek mezczyzna, nawet Jack czy Rylan, zaraz nabilby sobie glowe tymi wszystkimi bzdurami o wspanialomyslnosci wobec pokonanego przeciwnika. Bez watpienia zrobilby wszystko, zeby sprowadzic pomoc, co wiecej, zawloklby to stworzenie do domu.
Tak, zadaniem kobiety bylo zapewnienie szczesliwego domu mezowi i dzieciom. Ale skoro Carlie sie to nie udalo, mogla okazac sie uzyteczna w inny sposob.
Zmruzyla oczy i niemal z przyjemnoscia rozprostowala stezale miesnie, czekajac na jeden dzwiek - odglos konania, ktory slyszala juz tyle razy, ze umiala go nieomylnie rozpoznac. Przestala myslec. Stracila swiadomosc, gdzie sie znajduje - istnial tylko mezczyzna przed nia i ulotna won dymu, jedyny slad, laczacy ja jeszcze z Jackiem.
Wystrzal rozlegl sie tuz przy jej ramieniu. Zanim zrozumiala, co sie stalo, na piersi rannego pojawila sie ciemna wyrwa, z ktorej wycieklo troche - zdziwila sie, ze tak niewiele - krwi. A zaraz pozniej Una przypadla do niej, niemal przewracajac Carlie na ciemna trawe.
-Nic ci sie nie stalo, mamusiu? - wykrztusila wsrod szlochow.
W rece wciaz sciskala peacemakera. Carlie nie przypuszczala nawet, ze corka potrafi sie nim poslugiwac. Na pizame miala narzucony lekki plaszcz, stopy - bose.
-Powiedzialy mi, ze probowal cie zabic - mowila dziewczyna, bladzac nieprzytomnym wzrokiem po martwym Niemcu i rumowisku chaty ogrodnika. - Ze zbombardowal dom Hobdena. Tatusiu! - wykrzyknela histerycznie. - Gdzie jest tatus? Co sie z nim stalo?
Post został pochwalony 0 razy
|
|